środa, 5 grudnia 2012

dwaanaścieee ! ; d

Po skończonej imprezie posprzątaliśmy wszystko.
-No teraz jest elegancko - odparła Megan zadowolona
- Nie wiem jak wy, ale ja mam ochotę na procenty i dobrą zabawę po imprezie - oznajmiła Olivia.
Wszyscy się zgodzili, więc pootwieraliśmy  piwa, porobiliśmy też sb po drinku rozsiadając sie w salonie.
Nie chciałam nic pamiętać z dzisiaj, więc też wzięłam się do picia. Usiadłam sonie w kuchni, na barowym krześle koło blatu sącząc co chwile vódkę i podjadając kawałek pozostałego tortu. Reszta się wygłupiała i bawiła w najlepsze, a po chwili dosiadł się do mnie Louis.
- No witam wielmożną damę/ solenizantkę. Co u panienki ? - zapytał z wygłupem.
- Ach, po prostu znakomicie. nie no, chyba to najgorsza impreza na jakiejkolwiek byłam
- Ej! Nie kicaj, póki nie powiesz hop. - powiedział zadowolony, myślać , ze zabłysnął. na co się zaśmiałam.-Przecież się jeszcze nie skończyła... - odparł.
- Tak, na pewno to tak leciało .. - zaśmiałam się biorąc do ust, kolejną łyżeczkę ciasta. Po chwili, szatyn zniknął za framugą drzwi z kuchni, pewnie wracając do reszty. W kuchni pojawił się Liam.
- Kocie, chodź do nas - uśmiechnął się
- Nie wiem, czy chce.
- No co ty, mi odmówisz? - popatrzył na mnie szczenięcym wzrokiem, wyciągając rękę w moją stronę. uśmiechnęłam sie i odpowiedziałam :
- nie wiem dlaczego, ale to kupuję - podałam mu swą dłoń.
- To pewnie ten mój urok - pochwalił się. - No chodź, chodź. Może uda mi się namówić cię na mój wymarzony, dzisiejszy taniec. - zachęcił mnie, puszczając oczko. Złapał i pociągnął mnie w stronę salonu, gdzie na kanapie zawzięcie ze sobą dyskutowali Niall z Valerie, Louis smacznie sobie kimał obok, Harry poszedł odprowadzić Olivię do domu ( liczę, ze im się uda ), bo musiała wracać. Na środku, wolnego tańczyli Meg z Malikiem, do których dołączyliśmy. Delikatnie położyłam głowę na ramieniu brązowookiego szatyna, zamykając oczy. On złapał mnie w biodrach. Czułam na swojej szyi jego powolny oddech, co przyprawiało mnie o dreszcze i jeszcze tą jego cudną perfumę. Zaciągałam się jego zapachem, jak dymem z papierosa. Czułam się taka bezpieczna i nic innego mi nie trzeba było tej nocy. Ale oczywiście, ta chwila kiedyś musiała się skończyć.
- Idziemy się napić? - zapytał nagle, odchylając się ode mnie.
- Okej - uśmiechnęłam się, po czym poszliśmy do kuchni.
Piliśmy, śmialiśmy się, rozmawialiśmy, wygłupialiśmy się i tak zleciało. Potem, nie pamiętałam co było dalej, ale jakoś się tak złożyło, że wszyscy spać.....
I w sumie sytuacja wygląda tak ; BARDZO, bardzo go lubię. Jest jednym z najzajebistszych ludzi jakich znam, serio. Lubię, gdy mnie rozśmiesza, rozmawia ze mną poważnie, gdzy się słodko uśmiecha, albo zawstydza. Jego oczy potrafią mnie zahipnotyzować i wgl, jest pięknie... *___*
~ no to koniec rozdziału, narazie, już się pisze kolejny; ]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz